"Świat okazywał się ciasny jak stryszek chłopskiej chaty.Człowiekowi ustawicznie groziło, że albo wpadnie we wnyki zastawione przez tych, którzy go nienawidzą i chcą gnębić, albo w ramiona tych, którzy go kochają i pragną chronić." (s.219)
Jestem świeżo po lekturze "Malowanego ptaka" Jerzego Kosińskiego, może zbyt świeżo, może jeszcze nie wszystko przemyślałam? Mimo to podzielę się moimi przemyśleniami.
Zachęcona pozytywnymi recenzjami i własną ciekawością sięgnęłam po tę książkę. Nie uważam, ze był to błąd, ale już po przeczytaniu pierwszego rozdziału miałam ochotę ją rzucić w kąt i do niej nie wracać. Do myśli o porzuceniu lektury powracałam wielokrotnie. Czemu? Bo książka ocieka złem i krwią. Jest bardzo brutalna. Największy sprzeciw wzbudziło we mnie to, że ofiarami przemocy są słabsi, nie mogący się bronić, a często razy są nieuzasadnione.
Książka opowiada o losach chłopca żydowskiego lub romskiego pochodzenia, którego rodzice by ocalić go przed represjami II wojny światowej wysyłają na wieś. Chłopcu jednak wcale nie jest łatwiej. Można powiedzieć, że prześladuje go ciągły pech, dobrzy ludzie, który pojawiają się bardzo rzadko i choć trochę nim opiekują szybko umierają. Natomiast postaci negatywnych, choć nie zawsze złych do szpiku kości jest wiele. Chłopiec, którego imienia nigdy nie poznajemy przez cała wojnę wędruje od wsi do wsi, ciągle spotykając się z niechęcią i odtrąceniem. Z czasem sam zapomina o uczuciach. Wraz z tułaczką obserwujemy zmiany zachodzące w światopoglądzie chłopca.
Może zacznę od tego co mi się w książce podobało.
Ogromnym plusem jest język jakim posługuje się Kosiński (choć na marginesie, patrząc w jego biografię i spekulacje co do tego czy jest 100% autorem tej książki, to nie do końca wiadomo). Liczne zabiegi stylistyczne, porównani, opisy. Książkę czyta się na prawdę bardzo dobrze, o ile ma się silne nerwy.
"Mroku można było dotknąć, chwycić w garść jak skrzep zaschłej krwi, rozsmarować po twarzy i ciele. Wciągałem go ustami, połykałem, dusiłem się nim. Wytyczał dookoła nowe drogi, zamieniał płaskie pole w bezdenną otchłań. Wznosił gigantyczne góry, niwelował pagórki, zasypywał rzeki i doliny. W jego objęciach nikły wioski, lasy, przydrożne kapliczki, ciała ludzi. (s.59)
Dodatkowo autor odsłania nie do końca znana stronę duszy, tę zła, ciemną.
W książce nie podoba mi się jej brutalizm. Może wynika to z faktu, że nie podzielam poglądu autora, uważam, ze świat wcale nie jest aż tak zły i pełen przemocy.
Nie podoba mi się też brak kilku słów wstępnych od autora. Bo uważam, ze krzywdzi on wszystkich mieszkańców wsi a tych żyjących na kresach szczególnie, przedstawiając ich jako ciemnych, zabobonnych i pełnych nienawiści. A przecież tak nie było! Ja wiem, ze to tylko fikcja literacka, ale jakoś mnie to dotyka.
Uważam też, ze książka jest dość chaotyczna. Rozdziały rozpoczynają się nagle, jak by wyrwane z kontekstu, dodatkowo książka w pewnym momencie staje się przewidywalna i schematyczna. Wiemy, ze będzie tragedia, ucieczka z wioski, nowa wioska itd. Zawiodło mnie też zakończenie książki, akcja galopuje, po czym nagle zwalnia, czekałam na jakieś wielkie "bum" i się niestety nie doczekałam.
O tym czy chcecie sięgnąć po tę pozycję musicie zdecydować sami.
Wydawnictwo: Czytelnik
Stron: 225
Moja ocena: 3/10
Ja tą książką byłam może nie zachwycona, ale na pewno wstrząśnięta :)
OdpowiedzUsuńA ja mam ją na priorytetowej liście i teraz już sama nie wiem... Pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńKasandro, skoro jest na priorytetowej liście to przeczytaj. Może będziesz miała inne odczucia niż ja.
OdpowiedzUsuńJa również mam zamiar tą książkę przeczytać, jest na mojej liście wysoko i zaskoczyła mnie Twoja opinia, bo po raz pierwszy spotykam się z tak słabą oceną. Rozumiem doskonale, z czego Twoja opinia wynika, tak tylko piszę :) Ciekawe jaką sobie wyrobię sama po przeczytaniu tej lektury ;)
OdpowiedzUsuńNiestety, książka nie dla mnie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń