Książkę tę przeczytałam już dość dawno, jednak czas nie zatarł wrażenia jakie na mnie wywarła oraz chęci zobaczenia chociaż 1/10 miejsc, które widział i opisał Marek Tomalik.
Książka jest opisem podróży po Australii, drogi trudnej, szlakami położonymi setki kilometrów od najbliższej ludzkiej osady, gdzie podróżnik zdany jest tylko na siebie i na własną wiedzę i umiejętności. Bo taka podróż nie jest wycieczką dla wszystkich, należy się do niej gruntownie przygotować, przede wszystkim merytorycznie. Należy wiedzieć jak najwięcej o terenie, w który się wyrusza. I Tomalik przekazuje tę wiedzę i robi to w sposób bardzo przystępny.
Ogromną zaletą tej książki są piękne zdjęcia przesycone kolorami oraz bardzo ładny papier, na którym została wydana.
Jedynym minusem jest język autora, który czasami był zbyt potoczny i uwierał czytelnika. Nie jest to literacki majstersztyk, jednak czyta się szybko.
Uważam, że książka powinna dalej wędrować by koleje osoby mgły poznawać ten wspaniały kontynent jakim jest Australia oraz tak jak ja mogły zapragnąć odwiedzić ten kraj.
Książkę przeczytałam dzięki akcji Włóczykijka.
Autor: Marek Tomalik
Tytuł: Australia. Gdzie kwiaty rodzą się z ognia
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 315
Moja ocena: 9/10
A oto skromna fotorelacja z przybycia książki i jej podróży ze mną :)
Ja wiem, że ten komentarz nie będzie najwyższych lotów, ale dałabym sobie uciąć palec za tę torebkę - genialna :) I od dawna takiej szukam :) A bardziej merytorycznie, o Australii wiem pewnie tyle, co z przygód Tomka Wilmowskiego - i już wiem, gdzie szukać informacji :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam podróże a Australia to dla mnie egzotyka, więc tym przyjemniej sięgnę po książkę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Lubię takie książki:)
OdpowiedzUsuń(to był konstruktywny komentarz)
Australia... Jak mało o niej wiem:) Warto nadrobić to i owo. A tak przy okazji - również uważam, że torebka wspaniała:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Od kiedy przyniosłam z biblioteki, a było to już jakiś czas temu, książkę Cejrowskiego "Rio Anaconda", nie miałam bladego pojęcia o literaturze podróżniczej. Kojarzyła mi się z nudnymi lekcjami geografii i wkuwaniem na pamięć stolic, rzek, jezior, itp. Po przeczytaniu "Rio..." zapałałam wielką miłością do tego rodzaju książek. Czytam co mi wpadnie w ręce , więc i na tę książkę mam chrapkę :)
OdpowiedzUsuńp.s
OdpowiedzUsuńTorebka rzeczywiście ładna i oryginalna :)
Uwielbiam czytać o podróżach, ale niezbyt literacki język niekiedy wprost odrzuca mnie od książki. Mimo to mam nadzieję, że kiedyś na nią trafię i osobiście przekonam się, czy jest dobra.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Darcy.
Na książkę od dawna mam wielką ochotę, ponieważ uwielbiam podróżnicze, a poza tym mam jakiś pociąg do Australii ;)
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej lubię książki tego typu. Ciekawi mnie opis Australii. Nie mogę osobiście to chociaż tak pozwiedzam ;)
OdpowiedzUsuńKraj pełen wrażeń, a poznanie ciekawostek przez słowo pisane też przenosi w tamte rejony
OdpowiedzUsuńOch, jeszcze nigdy nie miałam tylu komentarzy, dziękuję wam bardzo. A moja torba aż się zarumieniła ;)
OdpowiedzUsuńLubię książki tego typu, więc tę chętnie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńKocham podróże i chociaż Australia nie jest szczytem moich marzeń, chętnie zerknę na tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie czytania tej lektury ;) Być może do Cejrowskiego Tomalikowi jest całkiem daleko, jednak i tak jestem pod wrażeniem jego twórczości.
OdpowiedzUsuń