To moje pierwsze spotkanie z tym autorem i obiecuję, że nie ostatnie. Bo pomimo tego, że książka powiela pewne schematy to akcja pędzi niczym pociąg przedstawiony na okładce.
Czytelnik pochłania książkę jednym tchem, zapominając o reszcie świata.
Bohaterami tej książki jest grupa przyjaciół, wychowanych w sierocińcu. Połączyła ich wspólna samotność i zamiłowanie do przygód. Każdy z członków tajemniczego klubu, który tworzą obdarzony jest innym talentem, który będzie pomocny w rozwikłaniu zagadki, którą Zafon tka niczym pajęczą sieć.
Historia jest na prawdę zawiła, pełna zwrotów akcji.
Młodzi ludzie będą musieli wystawić swoją przyjaźń na nie jedną próbę by wygrać walkę z ognistym demonem, który pragnie zdobyć duszę jednego z ich przyjaciół.
Wiele osób zarzuca temu pisarzowi, że jego jego język jest zbyt górnolotny i w ustach szesnastolatków brzmi zbyt pompatycznie i mało naturalnie. Jednak ja o wiele bardziej lubię czytać dobrze zbudowane, rozwinięte dialogi, w których autor nie sili się na sztuczny humor.
Myślę, ze każdy z nas jako małe dziecko pragnął przygód, które zapierają dech w piersiach, książka Zafona jest odpowiedzią na te dziecięce pragnienia, jednak niestety nie kończy się pełnym sukcesem, zwycięstwo zostaje okupione ofiarą. (I znów nie było sielankowego zakończenia, które tak lubię, coś ostatnio nie mam szczęścia do książek z happy endem).
Większość pewnie już książkę czytała bo było o niej dość głośno a osobom, które nie czytały serdecznie zachęcam do lektury, bo warto.
Tytuł: Pałac Północy
Autor: Carlos Ruiz Zafon
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 286
Moja ocena: 8/10